Dopóki nie skończy się „kultura zapierdolu”, chyba nie ma szans na poprawę dzietności w Polsce

Świadczenia również oczywiście są ważne, ale dopóki ludzie będą pracować po 10 i więcej godzin dziennie, to nawet one nie sprawią, że będą chcieli mieć dzieci. Nawet 8 godzin, to IMO za długo, 7 byłoby optymalne.

Szczególnie, że Polacy są w czołówce w UE i jeśli chodzi o czas pracy i niską dzietność. Często nawet osoby, które zarabiają całkiem nieźle, jakoś na się dzieci nie decydują. Raczej obserwuję się coś odwrotnego, ci mniej wykształceni i bogaci często mają ich więcej. I nic dziwnego, jeśli ludzie są przemęczeni, wracają do domu po licznych nadgodzinach. W ten sposób nawet ci, którzy chcieliby je mieć, zwyczajnie tracą do tego motywację.

Druga sprawa, to zaburzenia psychiczne, jak depresję, nerwice i inne. Aż 33% małżeństw kończy się w Polsce rozwodem. A to przecież szczęśliwi ludzie tworzą szczęśliwe związki. Dopóki ludzie będą zaburzeni, o wiele trudniej będzie tworzyć im trwałe relacje. Poza tym, to takie błędne koło, bo problemy psychiczne bardzo często biorą się z dzieciństwa. A później taki człowiek dorasta i często właśnie przez nie, nie chce zakładać własnej rodziny.

Oczywiście nie każdy musi chcieć mieć dzieci, ja sama nie mam i raczej nie planuję. Więc absolutnie nie zachęcam do tego nikogo na siłę. Prawo do aborcji też jak najbardziej popieram, bo rujnowanie życia sobie i temu dziecku przy okazji mija się z celem. Ale w ostatnim czasie sporo mówi się o bezdzietności, ale wszyscy przeważnie jako przyczynę podają kwestie finansowe. Które też mają znaczenie. Jednak nie bez żadnego znaczenia jest cała nasza „kultura zapierdolu”.

Przy umowach zlecenie nie ma w końcu uregulowanego czasu pracy, ludzie pracują czasami po kilkanaście godzin dziennie. Gdyby było to uregulowane, ok jakby chcieli sobie dorobić, to zawsze można zatrudnić się w innym miejscu na 1/3 etatu. Ale prawda jest taka, że często nie pracują tyle godzin nawet dla kwestii finansowych, a dlatego, że czasem trudno jest znaleźć pracę na etacie, więc po prostu nie mają innego wyboru. Już nie wspominając o tym, że przepracowanie wcale nie sprzyja efektywności, a wręcz przeciwnie i o ile wysiłek i ambicja są pozytywne, to nikt nie jest maszyną i takie przepracowane osoby będą pracować po prostu mniej wydajnie.

Ale to tylko takie moje przemyślenia, być może się mylę.

A wy? Co o tym myślicie?